piątek, 16 stycznia 2015

Ciśnienie spadło

No dobra... Trochę wczoraj przesadziłam z tym użalaniem się nad sobą i "uzewnętrznianiem", ale czasem jest mi na prawdę ciężko i nie mam siły na nic...
No ale, nowy dzień, nowa nadzieja itp.
Donoszę uprzejmie, że już mi lepiej. Fizycznie i psychicznie.
I żeby to udowodnić przedstawię "radosne scenki" dnia codziennego mojego :]
Jak już pisałam mam zawód przeklęty (obyś cudze dzieci uczył...) I z racji tego częsty kontakt zarówno z dziećmi ,młodzieżą, jak i dorosłymi. Dziś o dorosłych chciałam chwilę.
Jest kilka typów rodziców. Są tacy, którzy traktują nauczyciela jak:
- zło konieczne,
- niepodważalną "świętość",
- niezręcznego rozmówcę,
- pocieszyciela i wybawiciela,
- osobę wtrącającą się w wychowanie mego dziecka,
- osobę, która powinna wychować me dziecko,
- niańkę, opiekunkę i przyjaciela dziecka w jednym,
- kumpla do rozmów,
- natręta, który się czepia,
- osobę, która za mało czasu poświęca akurat JEGO dziecku,
- i czasem normalni...
W swojej dwunastoletniej karierze trafiłam już na wszystkie typy i nie kryję, że najbardziej lubię tych normalnych :]
Na szczęście obecnie mam większość rodziców w tym typie.
Dziś chciałam przytoczyć moje rozmowy "smsowe" z jedną z mam, z którą nota bene uwielbiam smsować, jak mało z kim :] Pisownia oryginalna:

M- Dzień dobry, czy jutro jest WF?
To pisałam ja- mama XY B-)

Ja- Nie, XY mówi prawdę, jutro odwołany.

M- Dooobra, to dam jej tego IPADA...

I druga rozmowa ostatnio- jedziemy do kina dnia następnego:

M- Czy jak XY nie ma biletów na autobus, ponieważ ma matkę, której skleroza to siostra rodzona, to da radę jakoś do tego kina? Czy mam iść robić włam do kiosku?

Ja- Matka nie ma sklerozy, tylko czytać ze zrozumieniem nie umie :) Zbierałam na kino i bilety na autobus. Kiosk bezpieczny, legitymację tylko dziecku dać i będzie ok.

M- To jestem uratowana, w moim zawodzie nie mogę być karana... a kiosk już miałam upatrzony. Faktycznie coś u mnie ostatnio ze zrozumieniem marnie :-D


I takie to rozmowy toczę co jakiś czas... Przyznaję, nie z każdym, bo nie każdy podchodzi w ten sposób. Czasem jest szanowna pani, czy raczyłaby pani, uprzejmie proszę, rozważając ostatnią naszą rozmowę itp... :]
Ale takich od sklerozy i włamów lubię najbardziej :] I uwaga potencjalni rodzice! To nie przekłada się na ulgi i faworyzowanie dziecka :] przynajmniej u mnie. Jedną z moich ulubionych mam jest mama największego rozrabiaki, który sam mówi, że ma u mnie CYTUJĘ: "przekichane" :]

Miłego weekendu. Sobie i Wam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz