czwartek, 18 grudnia 2014

Wiejski fachwiec part 1

Kaszuby są dość specyficznym rejonem. W wielu miejscach panuje przekonanie, że "baba"(białka) ma pilnować swego nosa i miejsca- czyli kuchni a "knyp" załatwia resztę. Wielokrotnie spotkałam się z niesmakiem na ustach fachowców- knypów próbując cokolwiek załatwić. Babę traktuje się z nieufnością (bo czemu ona cokolwiek chce załatwiać?) i pobłażliwością (bo "ona" i tak się przecież nie zna. Staram się to tłumaczyć małżowi, do którego ten brak równouprawnienia nie do końca dociera i nie rozumie czemu on ma dzwonić w jakiejś sprawie.

Niektórzy z naszych stałych "fachowców" oswoili się już częściowo z tą sytuacją i zaczynają mówić do mnie jak do normalnego człowieka, a nie upośledzonego... Gorzej jest zawsze z nowymi.

Drugi problem z kaszubskimi fachowcami to poczucie czasu. Umawiasz się na 14.00? Ciesz się jeśli pojawi się o 16.00. W zasadzie ciesz się, że w ogóle się pojawił...
Sprawa wygląda tak:
- Halo? Panie Staszku? Piec się zepsuł! (czyli nie ma grzania i ciepłej wody, jest grudzień)
- Nooo... to jutro będę.
- Ale o której?
-A nie wiem, pani dzwoni.

No to dzwonię... następnego dnia pan Staszek nie odbiera (ma oczywiście wklepany mój nr w telefon- podejrzewam, że większość "fachowców" z okolicy ma wpisanych mój numer pod hasłem "nie odbieraj!" lub "upierdliwa baba") Dopiero interwencja z innego numeru przynosi skutek
- Aaa, to pani. No dziś nie dam rady- może jutro. Pani dzwoni...

No to pani dzwoni. Pan Staszek ma na tyle serca, że drugiego i trzeciego dnia odbiera telefony, mówiąc wciąż że będzie jutro. Zazwyczaj pojawia się po trzech- czterech dniach (a ja bez wody i grzania...)
Ostatnio jak przyjechał powiedział mi na koniec tak:
- Pani mi tu nie dzwoni ze bzdurami, trzeba było tylko palnik wyczyścić bo iskra nie szła. Pani patrzy- i tu pan Staszek prezentuje mi ja czyści się wyżej wspomnianą część po uprzednim rozkręcenia połowy pieca...- no, to teraz pani już wie i czyści sama następnym razem. Trzeba się uczyć! Ja przyjadę jak coś ważnego będzie.

No to się uczę... A czemu wydzwaniam do pana Staszka? Bo on nie ma konkurencji! Pan Staszek o tym doskonale wie i czuje się pewnie (słusznie zresztą...)bo następnym razem znów będę wydzwaniać do pana Staszka i serwować mu plujkę- czyli kawę sypaną z wdzięcznym uśmiechem :]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz