czwartek, 26 lutego 2015

Wszyscy jesteśmy ekspertami- żywienie

My, "Polacy", tak mamy, że znamy się na wszystkim :) Nie mówię, ja też łapię się na tym, że kogoś pouczam lub próbuję oświecić, nauczyć itp.ale to częściowo wynika też z mojej pracy... Jak już pisałam interesuję się wieloma rzeczami, jednak nie przyjmuję za pewnik tego co wyczytam w internecie. Szukam w książkach, poradnikach (i nie mówię tu o "Pani Domu", czy "Poradniku domowym")ewentualnie w internecie sprawdzając wiarygodność źródła.
Poza tym, że jestem nauczycielem, logopedą i pedagogiem tak typowo z hobby zrobiłam również magisterkę z dietetyki. Nie przyznaję się do tego obcym osobom, bo nie praktykuję i nie jestem czasem na bieżąco z wszystkimi informacjami w tej dziedzinie, poza tym nie jestem lekarzem, a uważam że jest to "działka" bardzo związana z medycyną i potrzebna jest na prawdę duża wiedza- również medyczna, by komuś nie zaszkodzić, nawet mając dobre chęci.
W obecnych czasach coraz więcej osób ma świadomość dotyczącą żywienia co jest wielkim plusem. Coraz więcej osób jednak po wyczytaniu jakiejkolwiek nowości w "necie" wierzy w nią święcie, równocześnie uważając się za eksperta.
I tak na przykład nagle okazuje się, że połowa populacji ma celiakię- czyli nie toleruje glutenu. Zewsząd otaczają nas produkty "gluten free" Niesamowicie bawi mnie reklama pewnych płatków kukurydzianych, które teraz niby są bez glutenu. A skąd wcześniej w kukurydzy miał być gluten?
Wszyscy mi mówią, że powinnam jeść orkisz, a nie pszenicę, bo orkisz jest super-zdrowy, a pszenica to złooo... Tylko, że orkisz to odmiana pszenicy.
Słyszę, że masło to morderca, ale faszerowana sztucznie chemią margaryna to samo dobro...
Jedz białko "doktor" Dukan mówi, że to świetne!
Musisz odżywiać się tylko grapefruitami- to dieta cud!
Mięso nie jest naturalnym składnikiem ludzkiej diety!
Takie hasła zasypują mnie ze wszystkich stron- zwłaszcza reklamowych, internetowych :]
Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać? Przyznaję kiedyś sama stosowałam różne "dziwne" pomysły na diety, ale szybko mi to wywietrzało z głowy.

Przeraża mnie to często, zazwyczaj martwi, a czasem bawi, jak w tej sytuacji:
Pani w sklepie kupuje maliny (w lutym...)i zagaduje:
- Wie Pani, bo trzeba jeść te owoce, bo one mają mnóstwo oksydantów i witamin.
- To nie lepiej o tej porze roku zjeść jabłko?
- No co Pani?! Te nasze to pryskane i nic w nich nie ma...

No i ręce opadają... Jak pani chce jeść sobie oksydanty to właściwie dobrze trafiła kupując chińskie maliny o tej porze roku. Tylko szkoda, że jeszcze innych do tego namawia...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz