czwartek, 23 lipca 2015

Dzień masowej eksmisji

O nietoperzach było już nie raz...
Przypominam- moje stanowisko: obojętne z nutą sympatii, stanowisko małża: negatywne, z lekką obsesją na tle pozbycia się przychodzącą falami.

Ostatnio małż znów wytoczył wojnę- głównie słowną nietoperzom po kilku nocnych nietoperzych imprezkach na strychu. Temat został ponownie poruszony i wałkowany, tylko ja nie mam koncepcji jak usunąć stwory, które wchodzą przez mini szparę między dachówkami, nie do końca wiadomo w którym miejscu i do tego na dach o skosie ok.45 stopni. Do tego w środku nocy oczywiście, bo w dzień siedzą gdzieś w środku, a żywcem ich przecież nie zamurujemy (ja- ze względu na sympatię, małż bo truchełka będą śmierdzieć). No i jesteśmy w zasadzie w impasie.

A przynajmniej byliśmy częściowo aż do dzisiaj. Bo rano znaleźliśmy jednego z naszych milusińskich śpiącego sobie rozkosznie w firanie. Zwisał głową w dół zawinięty w firankę jak w całun. Mała nietoperza mumia :]
Ja- I co wypuszczamy go?
M- (konsternacja)
Ja- No wypuszczamy, czy mam go gdzieś wywieźć?
M- Wywieź!

No to zapakowaliśmy nietoperka do pudła z przykrywką i szykuję się do drogi.
M- Ale on się tam udusi!
Ja- Nie udusi się.
M- Ale myślisz, że on przeżyje bez stada? A znajdzie sobie nowe miejsce? Słuchaj, on się trzęsie w tym pudełku...
Ja- Też byś się trząsł jakby Cię zamknęli w pudełku.
M- Ale on nie wie, że jest w pudełku. To czemu się trzęsie?
JA- Pffff.....

I tak nietoperz został wyeksmitowany jakieś 20 kilometrów od domu. A ja się zastanawiam jak małż chce sobie poradzić z kretem, który ryje mu w trawniku i na którego zakupił nawet niehumanitarne pułapki, skoro nie potrafił rozstać się ze znienawidzonym nietoperzem :]

nietoperz zadomawia się na gałęzi.

A pod wieczór nastąpiła kolejna eksmisja- tym razem winniczków. Dziesięć tłuściutkich sztuk zostało wyniesionych do lasu z dala od mojej brukwi, ogórków i cukinii. Ale to nic straconego... Za kilka dni pewnie wrócą :]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz