wtorek, 8 września 2015

Zagubiłam się...

Piszę radośnie lub złośliwie (wiem, częściej złośliwie :]) na temat uroków wiejskiej sielanki. Przypominam, że mam jednak kontakt z rzeczywistością- TV, internet, oraz miastem- pracuję w niemalże metropolii. Nie jestem zacofaną, opóźnioną w tym co się dzieje na świecie kurą domową, choć czasem bym chciała... Zwłaszcza w takich sytuacjach jak teraz... Gdzie nie spojrzę, nie zajrzę, nie odezwę się, zaraz pojawia się gorący burzliwy temat. I nie chodzi mi tylko o obecny "pogrom/ zalew uchodźców (zależy kogo się posłucha). Ciągle tak jest. Jak nie uchodźcy, to partie polityczne, wybory, ustawy, religie, aborcje, pedofile. Zawsze znajdzie się chwytliwy temat rozjuszający tłum. I coraz więcej krzyku, pogardy, wyzwisk, nienawiści... Coraz więcej frustracji i bezsilności.

I nie chodzi o to, że mnie te tematy nie interesują, nie obchodzą. Owszem. Czytam, sprawdzam, analizuję, myślę. Mam swoje zdanie. Ale nie znaczy to, że mam prawo wykrzykiwać je innym w twarz- obecnie raczej w ekran- można podyskutować, porozmawiać, pokłócić się nawet. Ale nie uważam by stosownym/kulturalnym/ LUDZKIM było wyrzygiwanie innym swoich lęków, histerii i wyzywania ich do tego jeśli nie chcą stanąć po twojej stronie, przyjąć bezkrytycznie jego zdania...

I w takich chwilach cieszę się, że mieszkam na wsi bardziej niż kiedykolwiek. Bo głównym tematem poruszanym z sąsiadami jest "jaka będzie zima, czy jabłka obrodziły i kiedy w końcu pojawią się grzyby. I to są rzeczy, które nas, "wiejskich ludzi" interesują :]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz